Sobota 20 kwietnia 2024               Imieniny: Agnieszka, Teodor, Czesław
Spis treści
SZPITAL
CENTRUM ZDROWIA PSYCHICZNEGO
POLITYKA JAKOŚCI SZPITALA
PRZEWODNIK PACJENTA
RODO DLA PACJENTA
OFERTY PRACY
DOFINANSOWANIA
WYPOCZYNEK
KARTY HISTORII
POCZTA
CIEKAWE LINKI
CHOOSE LANGUAGE
SKARGI, WNIOSKI, PETYCJE

Samodzielny Publiczny
Szpital dla Nerwowo
i Psychicznie Chorych
w Międzyrzeczu

ul. Poznańska 109
66-300 Międzyrzecz

tel. 95 7428700
fax. 95 7428701

sekretariat@obrzyce.eu

NIP: 596-15-22-446
REGON: 000290133




















Powspominajmy...

   Zachęcony przez pracowników szpitala do wspomnień, chcę Obrzyczanom i osobom zainteresowanym ujawnić pewien fakt z przeszłości. Otóż bodaj w 1973 roku powstała propozycja nazwania ulic w naszym Szpitalu. Pomysł sam się zrodził wobec faktu, iż mimo tak zgrabnego planu szpitala wielu osobom „z zewnątrz” trudno było wytłumaczyć lokalizacje poszczególnych obiektów, gubili się, poza tym w szpitalu działy się rzeczy ważne, ale i typowe tylko dla tego miejsca, do których należało się ustosunkować, a do tego autorom nie brakowało zamiłowania do porządku i poczucia fantazji, z czego wynikało, że ulice być muszą! Grupa inicjatywna, do której należeli państwo Vitalowie, mgr Sawczyn, dr S. Kostrzewski moja żona Jadwiga i niżej podpisany,w ciągu bodaj dwu wieczorów, stymulując delikatnie lotność umysłów winem z suszonego(!) głogu, przypisała poszczególnym uliczkom nazwy. Po narysowaniu przeze mnie (przez kalkę!) około 30 egzemplarzy, plan został przedstawiony ówczesnemu dyrektorowi, dr. Szwedkowiczowi oraz kolegom z grona lekarskiego z okazji dnia 1 kwietnia, czyli Prima – Aprilis. Czy żal, że nazwy nie weszły w życie – oceńcie Państwo sami.

   Nazwy mają swój „klucz” wiążący się z różnymi osobami i wydarzeniami, które zaistniały w przeszłości, stąd wymagają wyjaśnienia dla współczesnych, a dla starszych będą miłym wspomnieniem. A więc do roboty!

Place:
›Faryzeuszy i Celników
– to przed budynkiem administracji. Zawsze był podział na „tych z administracji” i personel biały, z pewnymi pretensjami, a do tego szpital był wówczas obiektem naprawdę zamkniętym i wyjście do miasta możliwe było tylko przez bramę, na którą dobry widok przez okno mieli (i mają) pracownicy działu kadr (na pewno celnicy, a czy faryzeusze to - trzeba było samemu osądzić).
›Plac Spóźnionych Przechodniów – z tyłu administracji – od tej strony (tylko nie zawsze o czasie) wchodziło się do administracji podpisywać listę obecności.
›Plac Katedralny – przed kościołem, nie wymaga tłumaczenia, choć niektórzy spośród nas wspominają jeszcze księdza Rysia (to nazwisko nie imię!)
›Plac Teatralny – z trzech powodów: w nowo organizowanym Klubie Chorych kwitło już życie terapeutyczne, na poddaszu miewała próby orkiestra szpitalna, a poza tym w klubie przejściowo pracowali w tym czasie urzędnicy NIK kontrolujący szpital, i to był dopiero teatr(!), o czym będzie dalej.

   A teraz kolej na ulice i komentarz do nazw, w większości bardzo już historyczny. Zaczniemy od strony lewej, w przeszłości zwanej żeńską, bo wówczas po tej stronie zdecydowanie przeważały oddziały kobiece. Osobny też był klucz do drzwi tych oddziałów.

Ulice na osi długiej szpitala:
›Gnojna – ponieważ wzdłuż tej ulicy (do dzisiaj) znajdują się ogródki działkowe. Na nich wówczas bywały chlewiki z królikami, kurami, nutriami, niekiedy również ze świnkami, a poza tym w nawożeniu tych ogródków preferowano nawóz organiczny czyli gnój.
›Donosicieli (posiłków) - tędy do urzędników NIK-u pracujących w Klubie(IV),wieczorami zdążali donosiciele „na szpital” i dyrektora. Dla bezpieczeństwa dodaliśmy informację „posiłków”, ponieważ istotnie głównie tą ulicą chodziły grupy chorych (ubranych w białe kurtki) z wózkami i wiaderkami posiłków odebranych z kuchni dla oddziałów.
›Importowa – tu był koniec bocznicy kolejowej, tutaj rozładowywano wagony z węglem brunatnym i koksem, który leżał w pobliżu (hałdy jak na Śląsku), oraz tu też przychodziły transporty mąki dla piekarni szpitalnej.
›Eksportowa - przedłużenie Importowej –tak ją nazwaliśmy, bo wieczorami, co bardziej zapobiegliwi mieszkańcy „podbierali” wiaderkami opał z hałd węgla na swoje potrzeby.
›Bulwar Zachodzącego Słońca – nazwa związana poniekąd z sytuacją ówczesnego dyrektora, dr. Szwedkowicza wobec trwającej wtedy kontroli NIK, jako przejaw sympatii, ale i obawy wobec obrzyckich plotek i złośliwych sugestii ludzi jemu niechętnych, oczekujących jakie będą rezultaty tej kontroli: A może dymisja?
›Półwiejska – geneza tej nazwy jest prosta – prowadziła, gdy była czynna i otwarta brama u jej wylotu (z portiernią), do wioski pielęgniarskiej i nad baseny. Kto je pamięta? A poza tym po jej prawej stronie pojedyńcze domki, zadbane ogródki, kwiatki, georginie, malwy, sielsko-anielsko... Przeciwieństwo Gnojnej. Jeszcze nie wiejska, no może tak „na pół”.
I tak już zostało.

   Teraz „odkluczymy” (to słowo występuje tylko w gwarze poznańskiej) ulice poprzeczne, zaczynając od północy, czyli od góry planu:
›Darcia Pierza
– ponieważ w budynku łączącym się z XIX c były warsztaty terapii zajęciowej, gdzie pacjenci mężczyźni (przede wszystkim z oddz. 13 i 15) napychali trawą morską i szyli materace (niejedno dziecko pracownicze się na takim materacyku wychowało), a grupa kobieca głównie rekrutująca się z oddz. III darła pierze na poduszki.
›Uniwersytecka – bo przy tej uliczce była (i jest) szkoła podstawowa oraz funkcjonowało Liceum Medyczne, którego kilka absolwentek jeszcze pracuje (niektóre uczyłem!)
›Znojna – ponieważ przebiegała przy oddz. X, którego szef, dr Kostrzewski słynął z pracowitości.
›Pamiętna - naprzeciwko pomnika pomordowanych przez hitlerowców pacjentów
›Zemsty o Mur Graniczny – krótko przed nazwaniem ulic został zburzony wysoki mur oddzielający od świata ogródek oddziału XIX, w którym leczono chorych niespokojnych i agresywnych, także podsądnych. Ordynator, dr Danielak był przeciwny likwidacji tego muru. Dyrektor Szwedkowicz wykorzystując czas nieobecności ordynatora w okresie jego urlopu polecił mur zburzyć. Nie było jak w „Zemście” Fredry, ale trochę „iskrzyło”.
›Leśna – nie wymaga tłumaczenia, prowadziła do dużego domu mieszkalnego dla pracowników. Był on wówczas dwupiętrowy, posiadał drewniane balkony, nie było tam żadnych pięcioraczków tylko las a za płotem, jesienią— rydze!
›Urynowa – prowadząca do niedużego, obecnie niemal zapomnianego budynku, w którym wówczas mieściło się laboratorium, a badano tam nie tylko mocz i krew. W przyziemiu była hydroterapia.
›Koszałka –Opałka – to wymyślona na końcu nazwa. Może zabrakło nam koncepcji, może wina było mało, ale nie było tu nic charakterystycznego, poza naszymi pacjentami, którzy sami jak krasnoludki, mówili nam „koszałki-opałki”. To zdanie proszę traktować z szacunkiem i sympatią dla ludzi chorych psychicznie!
›Dobrej Roboty – z tejże sympatii – z tej strony było wejście do Klubu Chorych, był on naszą chlubą, po prostu dobry pomysł i dobrze zrealizowany. Zresztą dobrze służy do dziś.
›Chliebowa (tak!)- to już prawdziwa historia – nasza piekarnia piekła sporą ilość chleba (pracowali tam również pacjenci), który codziennie odbierał samochód jednostki wojskowej Armii Czerwonej z Kęszycy. Odbierali codziennie całe auto! Nie wiem czy i ile płacili, ale niewątpliwie nasz szpital miał w ramach RWPG i Układu Warszawskiego znaczenie strategiczne! Dlatego nie Chlebowa, tylko Chliebowa!
›Wąskie Gardło – ulica przed pralnią - często stało tu po kilkanaście, tak że trudno było przejść, wózków oddziałowych z towarzyszącym im personelem i pacjentami, odbierającymi wypraną pościel lub z pościelą do prania.
›Emocjonalna – z powodu dr. Chudzińskiego który szefował wówczas bodaj na XVI-tce. Był postacią wielce charakterystyczną, lubianą przez wszystkich. W tym okresie Jurek w wyjątkowy, szczególny i typowy tylko dla niego sposób, mówił: „w sensie emocjonallll!”
›Niedosytu – dlatego, bo tutaj szli w towarzystwie personelu chorzy z termosami z kuchni, by zaspokoić niedosyt, czyli potrzebę spożycia posiłku w oddziałach, a poza tym na IV-ce urzędowali kontrolerzy z NIK-u, którzy cierpieli na niedosyt informacji o szpitalu.
›Jadu Kiełbasianego – taka drobna „złośliwostka” wobec kuchni, z której nigdy nie wyszło mimo znacznej ilości przygotowywanych posiłków dla chorych i pracowników, żadne zatrucie pokarmowe. Tutaj też w czasie wydawania posiłków do kotłów i garów na wózkach oddziałowych nieźle się kotłowało i niekiedy dochodziło do scysji o kolejność odbierania jedzenia. Były też koty i przelatywały gołębie.
›Alchemiczna – od dawien dawna (czyli od początku szpitala) był tu Rentgen (czyli pracownia Rentgenowska), co dla wielu pachniało chemią, ale w przyziemiu, tu gdzie obecnie jest Fizykoterapia była Apteka szpitalna, a to już z pewnością Al-chemia!
›Zakątek Apetyczny – między kuchnią a wieżą ciśnień. Nazwa bardzo przewrotna bo właśnie od tej strony wychodziły najbardziej „aromatyczne” wyziewy z kuchni szpitala. Czasami wylewało się dostarczane konwiami mleko, kapusta i inne takie... Sanepid może miał zastrzeżenia, ale nie było powodu do wstrzymania działalności.
›Kurna – w narożniku tej ulicy było sporo kurników z prawdziwymi kurami i kogutami, które donośnie piały o oznaczonych porach dnia. Zdaje się, że były tam, przez sąsiedztwo z Gnojną, także świnki. Niektórzy, nawet szacowni pracownicy (też z administracji), w czasie pracy(!) do kurwy chodzili – tak się mówiło!
›Babińskiego i Rossolimo – to ulica przy której wówczas był oddział neurologii (XI), a nazwa wzięła się od dwu ważnych odruchów neurologicznych opisanych przez uczonych o tych nazwiskach. Nadal neurologia jest przy tej uliczce, ale „tyłem”.
›Szczęśliwych Kochanków – przy tej ulicy mieszkali od lat zasiedziali nobliwi, szanowani pracownicy, głównie lekarze, w tym osoby które można było określić, że są właśnie szczęśliwymi kochankami. Nazwiska chowam w życzliwej pamięci.
›ul. Imienia Zacnych Rodzin – w budynku przy tej ulicy mieszkały osoby i rodziny, które wielce się zasłużyły dla powstania i funkcjonowania szpitala, były jego ostoją, p.p. Wieczorkowie począwszy od p. Józefa, Dąbrowscy, Siemieniukowie, Szczuccy... Bardzo tam było spokojnie, wszystko ułożone. Niektórzy przechodzili tu (nawet w ciągu dnia) na palcach!
›Zaułek Mroków – zawsze ciemny, bez latarni o zmroku panie same tam nie chodziły ponieważ obok był las. Dobre miejsce dla tajemnych spotkań.
›ul. Pijanego Kibica – prowadząca na boisko. Aczkolwiek do najbliższego sklepu z alkoholem było daleko (w mieście), a w sklepie na wiosce sprzedawano słabe piwo, zdarzało się, że po meczach na boisku kibice wracali w stanie „wskazującym na spożycie”.
›ul. Ostateczna - wiodła obok kaplicy i prosektorium na jeszcze wówczas czynny cmentarz szpitalny.

   Pozostały jeszcze dwa obiekty: Piekiełko – budynek obecnie mieszkalny, wówczas znajdowało się tam przedszkole i żłobek, wokół był starannie utrzymany teren z piaskownicami, huśtawkami, altanami. Jak ta dzieciarnia się darła, to nazwa ulicy stawała się właściwa. Królowała tam „Pani Derektor” Pielesiak. Drugi obiekt to Starówka – willa w której tradycyjnie mieszkał dyrektor szpitala, na parterze. I słusznie – budynek bardzo reprezentacyjny, budzący szacunek, a dyrektor to potocznie „stary” - stąd Starówka.

   Myślę, że wystarczy tych wspomnień. Zawsze przy takiej okazji stajemy przed pytaniem: czy wymieniać nazwiska i czyje? Według jakiej zasady? Czym się kierować? Przede wszystkim dbać by nie obrazić! Proszę Czytelników by niedociągnięcia przypisać niedoskonałości mojej pamięci i życzliwości. Dziękuję za uwagę. Przyznaję, że podczas pisania tego tekstu parę razy się wzruszyłem.

                                          z pomocą małżonki Jadwigi
                                          wspominał Ryszard Krawiec

Załączamy reprint planu szpitala z tamtego czasu.

 
«« wstecz
drukuj wyślij ten link


  
© 2007 - 2024 Szpital Miedzyrzecz. All rights reserved
  
zamknij
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.